Home » Aktualności » Uczniów klas 3TO, 3TME, 4TO podróż w czasoprzestrzeni!

Uczniów klas 3TO, 3TME, 4TO podróż w czasoprzestrzeni!

Rano 25 października o 8.00 w deszczowy dzień  nasz autokar (wehikuł czasu) prowadzony przez wspaniałego pana kierowcę zabrał nas czyli uczniów klas 3TO, 3TME, 4TO wraz z organizatorką wycieczki – p. prof. Moniką Semaniuk oraz opiekunami – p. prof. Edytą Sidor i p. prof. Ryszardem Gawłem w podróż w czasoprzestrzeni.  W miarę upływu tegoż  pogoda zmieniała się w piękną i słoneczną.

Pierwszym przystankiem naszej podróży było Gniezno – symbol początku chrześcijaństwa w Polsce. A pierwszym punktem gnieźnieńskiej wędrówki – Muzeum Początków Państwa Polskiego. I tu mieliśmy ogromne szczęście, bowiem zdążyliśmy na arcyciekawą wystawę zatytułowaną “Chrzest – św. Wojciech – Polska. Dziedzictwo średniowiecznego Gniezna”. Na wystawie pokazano m.in. rzadko eksponowany “Sakramentarz tyniecki”. Jest to licząca kilkadziesiąt kart księga iluminowana, barwiona purpurą i pisana złotem! Na wystawie “Sakramentarz tyniecki” był otwarty na stronie z miniaturą Chrystusa w majestacie – Maiestas Domini (w mandorli, symbolu doskonałości) udzielającego błogosławieństwa, trzymającego Ewangelię na kolanach i otoczonego przez symbole czterech Ewangelistów.

Jednym z najstarszych zabytków piśmienniczych, przedstawionych na wystawie, był pergaminowy rękopis „Evangeliarium” (“Ewangeliarz Liuthara) czyli tekst czterech Ewangelii w całości, z wpisanym rokiem 800!  Dzieło otwarte było na stronicach z miniaturą przedstawiającą tronującego, jak czytaliśmy w informacji, cesarza Ottona III w otoczeniu Stefana Węgierskiego i Bolesława Chrobrego.

Zobaczyliśmy też architektoniczne średniowieczne detale oraz rzeźby romańskie. Oglądając filmy oraz eksponaty w Muzeum, przypomnieliśmy sobie o początkach tworzenia Polski. Mieliśmy okazję podziwiać zbiory archeologiczne i historyczne.

Obejrzeliśmy też makietę wybudowanego przez Mieszka I kościoła, który został przebudowany i stał się katedrą. A w muzealnych korytarzach natknęliśmy się na znajomy nam akcent. Otóż stały tam repliki z skali 1×1 “Niedźwiedzia”, często nazywanego misiem ślężańskim stojącym na szczycie Ślęży obok kościoła, oraz  „Mnicha” – kultowej rzeźby stojącej przy drodze na Przełęcz pod Wieżycą.

Po wyjściu z Muzeum, spacerując po gnieźnieńskim parku, podziwialiśmy panoramę miasta zatopionego w jesiennej aurze. Drugim celem naszej wędrówki była katedra gnieźnieńska. I wówczas przypomniało nam się, jak dawno, dawno temu, za czasów Bolesława Chrobrego, znajdował się tu niedaleko gród, w którym przebywał władca. Znającym losy świętego Wojciecha wiadomo, że jego ciało zostało wykupione od Prusów przez króla. Gdy cesarz rzymski OTTON III dowiedział się o tym, przybył do Polski, do grobu św. Wojciecha i odwiedził Bolesława Chrobrego. Cesarz podarował włócznię św. Maurycego, a Gniezno stało się metropolią, zaś kościół wzniesiony za Mieszka I – katedrą.

O samym Chrzcie Polski przypominało nam, po drodze do katedry, sgraffito widniejące na ścianie rezydencji biskupów pomocniczych. W katedrze zaś można było zobaczyć historię i życie św. Wojciecha, podziwiając najpierw drzwi gnieźnieńskie, a potem we wnętrzu katedry ołtarz główny, w którym znajduje się srebrny relikwiarz Świętego. Ostatnim punktem naszej gnieźnieńskiej podróży w czasie był pomnik św. Wojciecha – patrona Polski i Gniezna.

Po całym dniu zwiedzania tego miasta przybyliśmy do pięknego miejsca, w którym spędziliśmy dwie noce. A przywitały nas… koty – szczęśliwe, zadbane, o pięknych gęstych futerkach. Towarzyszyły nam właściwie na całym terenie obiektu, nie zważając na porę dnia. Przebywając na terenie ośrodka, mogliśmy oddychać pełną piersią czystym powietrzem i podziwiać piękne krajobrazy. Mieszkaliśmy bowiem w środku lasu, nad jeziorem z piękną piaszczystą plażą i pomostem.  Wieczorem czekała na nas rozrywka – kalambury. Po zachodzie Słońca wyruszyliśmy na plażę. Tam przy ognisku czekaliśmy na pierwsze gwiazdy oraz delektowaliśmy się pieczonymi kiełbaskami, dzieląc się naturalnie nimi z kotami.

Następnego dnia, skoro świt, wstaliśmy i po obfitym śniadaniu wyruszyliśmy do Malborka.  Wysiadając z naszego wehikułu, poczuliśmy, że przenosimy się w czasy Krzyżaków.  Zobaczyliśmy ogromną budowlę, a na jej teren wiódł zwodzony most. Przekraczając bramy zamku, wkraczaliśmy w tajemniczy świat Zakonu, panujących w nim zwyczajów i codziennych czynności. Mogliśmy zobaczyć komnaty, sale obrad, ale i kuchnię czy kloakę.   Podziwialiśmy freski, portale oraz malowane sklepienia krzyżowe i krzyżowo-żebrowe. Odwiedziliśmy dwie wystawy. Pierwsza poświęcona była bursztynowi – bohaterowi szlaku, jaki przebiegał przez te tereny. Mieliśmy okazję obejrzeć wyjątkowe dzieła sztuki wykonane z bursztynu. Druga wystawa poświęcona była zabytkowemu orężu. Obejmowała wiele cennych okazów z okresu od czasów średniowiecza aż do ubiegłego stulecia. Składały się na nią miecze średniowieczne, rapiery, szpady, arkebuzy, muszkiety i pistolety oraz uzbrojenie ochronne, hełmy, kirysy i zbroje. Wśród prawdziwych rarytasów wyróżniały się napierśniki zbroi turniejowych z XVI w., płytowy półzbrojek jeździecki z XVII stulecia, przykłady myśliwskiej broni palnej z XVII i XVIII w., pistolety puffery z XVI w.oraz strzelby cieszynki z XVII w.  Opuszczając mury zamku, czuliśmy, że jeszcze kiedyś musimy tu powrócić. Wiedzieliśmy też, że nie jest to koniec naszej wędrówki. Po dwóch godzinach bowiem mieliśmy przenieść się w czasy Mikołaja Kopernika i podziwiać jego rodzinne miasto.

W Toruniu zobaczyliśmy mury otaczające miasto będące kiedyś pod władaniem Krzyżaków. Podziwialiśmy sklepienie i malowidła w dworze Artusa, kościół, w którym był chrzczony Mikołaj Kopernik oraz jego rodzinny dom. Zainteresował nas osiołek. W Średniowieczu za karę kazano siadać na tym sympatycznym zwierzaku okrakiem. To zamiast pręgierza! Po nocnym zwiedzaniu Torunia zmierzaliśmy do naszej ostoi spokoju, gdzie czekała na nas strawa i miękkie łóżko. Oczywiście przywitały nas koty!

Następnego dnia, niestety ostatniego, pożegnaliśmy się z ośrodkiem, przyrodą oraz kotami i wyruszyliśmy do Biskupina. Tam przenieśliśmy się w czasy, w których zaczęły się pierwsze osady i pojawiła się kultura łużycka. Mogliśmy zobaczyć, jak mieszkała ludność, czym się żywiła i jak funkcjonowali mieszkańcy tej osady. Zobaczyliśmy stroje oraz obrządki. Spacer  ten pozwolił nam zastanowić się nad rozwojem cywilizacji i techniki.

Po cofnięciu się tyle tysięcy lat wstecz, wyruszyliśmy w kolejną podróż – tym razem do okresu rozbiorów Polski oraz walk o niepodległość – do Romantyzmu. Śmiełowskie Muzeum Adama Mickiewicza mieści się w klasycystycznym pałacu z końca XVIII wieku, należącym do pereł polskiej architektury. Jest on dziełem wybitnego architekta Stanisława Zawadzkiego. Zbudowany na planie podkowy posiada monumentalny portyk joński, neopalladiańskie arkadowe galerie, strojne panoplia oraz charakterystyczne oficyny z łamanymi dachami, będącymi echem wzorów z chińskich pagód. Leżąca wówczas przy granicy Rosji i Prus siedziba, stała się ośrodkiem patriotycznej kontrabandy, a w czasie powstania listopadowego – miejscem przerzutu ochotników do Królestwa. W połowie sierpnia 1831 roku zatrzymał się tu Adam Mickiewicz, który wiózł ze sobą pisma od Legacji Polskiej w Paryżu dla Rządu Narodowego.

Od pani przewodnik dowiedzieliśmy się, że podczas trzytygodniowego pobytu w majętności Gorzeńskich poeta występował pod przybranym nazwiskiem Adama Műhla oraz jako rzekomy kuzyn właścicieli i nauczyciel ich synów. Do powstania próbował przedostać się w nadgranicznej wsi Komorze, ale wobec zbliżającej się klęski zmuszony był do powrotu. W Śmiełowie dotarła do niego wiadomość o upadku obrony Warszawy, z czym wiąże się opowieść o drzewku dębowym, które tego dnia poeta posadził w parku, wygłaszając jednocześnie sentencję o odrodzeniu Polski. Rosnące do lat dwudziestych XX wieku drzewo, otoczone szczególnym kultem, stało się symbolem nadziei.

W Muzeum zostaliśmy też zapoznani z nurtami w malarstwie. Podziwialiśmy wnętrza i misternie wykonane meble.  Kuba Kolis został poproszony o odczytanie fragmentu „Pana Tadeusza” o parzeniu kawy i tym sposobem wróciliśmy do dzieł poety, zostając także przy temacie XIX-wiecznych zwyczajów szlacheckich.

Po wyjściu z Muzeum zwiedziliśmy przepiękny park o powierzchni 14 ha z serpentynowatych układem ścieżek i starym korytem Lutyni, z wyspą oraz trzema mostkami, stanowiący miniaturę ogrodu angielskiego. Jak wynika to z planu parku z 1831 roku autorstwa Wohlraba, przy pałacu znalazły się: liczne klomby ozdobne, różanka, skalniak, gaj, ogród kuchenny, sad. Zwracały też uwagę: pawilon na wyspie, domek myśliwski w części wschodniej zwanej „łozą”, oranżeria, winnica, huśtawka. Ważne były otwierające się w wielu punktach widoki na okolicę wokół.

Wędrując po parku, podziwialiśmy ciekawe grupy drzew pomnikowych. „Ogródek Zosi” jest miejscem uprawy tradycyjnych ziół, a obok zrekonstruowanego pomnika wieszcza zwraca uwagę unikatowy monument poświęcony dębowi Mickiewicza.

Po spacerze w parku i pamiątkowych zdjęciach wyruszyliśmy do domu. Po drodze czekał nas krótki przystanek na obiad.

Nasze refleksje po wycieczce? Wehikuł czasu zabrał nas w różne fascynujące czasoprzestrzenie, ale my wciąż mamy niedosyt! Czekamy więc na kolejną wycieczkę!

Tekst – M. Semaniuk,  fot. – E. Sidor. R. Gaweł

Skip to content